Nie pierwszy raz pływałem , nie pierwszy raz jeździłem na rowerze i nie pierwszy raz biegałem, ale po raz pierwszy robiłem to w tej kolejności na zawodach. Triatlon czyli połączenie tych trzech konkurencji dawał mi póki co dużą frajdę z treningów, ale w końcu przyszedł czas żeby zweryfikować się na oficjalnych zawodach – padło na Malbork i Castle Triathlon :) Na początek 1/4 Iron Man czyli 950m pływania, 45km roweru i 10,5km biegu. Prawda jest taka, że dla każdej średnio wytrenowanej osoby ukończenie takiego dystansu nie jest żadnym problemem, ale od czegoś trzeba zacząć, żeby poczuć klimat zawodów i zobaczyć w jakiej się jest dyspozycji :)
Wspólny start z rzeki i pierwsza niespodzianka w postaci kotłujących się kilkuset osób robi wrażenie, trudno jest wejść w swój rytm, co też skutkowało ostatecznie słabym czasem, ale lekcja odrobiona – płyń z boku i cały czas swoim tempem!!! :) Roweru trochę się obawiałem bo mój niestety został na Teneryfie i musiałem startować na pożyczonej miejskiej maszynie, a to jednak nie to samo co swój rower szosowy. Koniec końców nie było tak źle, a kolejna lekcja także została odrobiona – nigdy więcej nie staruj na nie sprawdzonym rowerze!!! :) Bieg całkiem przyjemny, tak jak i na rowerze w drugiej części udało się przyśpieszać co oznacza, że moc była ze mną ;)
Ogólnie zawody w super scenerii, dobrze zorganizowane, jakby tylko pogoda dopisała o byłoby idealnie, bo start w deszczu i wietrze przy 13 stopniach nie napawał optymizmem, ale nie ma co narzekać pogoda była dla wszystkich taka sama :) Dla mnie wynik poniżej 3h był minimum, które udało się osiągnąć, a 153 miejsce w generalnej i 46 w swojej kategorii wiekowej uważam za całkiem niezły wynik jak na pierwszy start :) Ciąg dalszy na pewno nastąpi :)
brawo człowiek pocisk !